poniedziałek, 29 grudnia 2008

Zimą malowane



Jeszcze przyjdą takie mrozy, że przymarznie cap do kozy! No i przyszły. Wszystko mrozem ściśnięte - buki nawet nie pisną. Nawet wiatr przestał wiać. Słońce nieśmiało się przebija ale nikt nie podskoczy do Dziadka Mroza.
Idę z Krynicy niebieskim szlakiem do Bacówki nad Wierchomlą. Jest pochmurnie. Koło Runka dogania mnie ponura trójka - głód, zimno i zmrok. Nawet nie rozmawiamy bo do schroniska już niedaleko. W bacówce ludzi pełno a nowi gospodarze nie gryzą.



Następny dzień rozpoczyna cudna pogoda, widok na Tatry i doliny zakryte chmurami. Tak jest przez cały dzień. Z mleka chmur wystają tylko najwyżsi: Pasma Jaworzyny i Radziejowej, Tatry oraz najmniejsza przy nich Mogielica - co za widok!




Ruszam w stronę Hali Łabowskiej. Po drodze spotykam Bzyków ale czas goni i rozmawiamy krótko. Od Hali Łabowskiej już nie ma żywej duszy.




Na Cyrlę docieram po ciemnicy, oglądając się za wilkami, których pełno w mojej głowie. Po takiej trasie brakuje tylko miłego towarzystwa, dobrego żarcia i klimatu ciepłego schroniska. Na Cyrli jest wszystko. Z Kryśką, Gośką i Matyldą gramy w "Jungle Speed" z grzanym piwem. No parapecie siedzi kot i wrażenie, że znam tę wesołą trójkę od dawna.



sobota, 13 grudnia 2008

Rozważania o wolności



Nadszedł wieczór - gdzieś w dali widać zarys Tatr. Aparat i trochę czasu potrafią zobaczyć więcej niż nasze oczy. Kto odgadnie co widać na zdjęciu?
W schronisku jemy mnóstwo i bez końca. Wreszcie nie musimy się nigdzie spieszyć. Właściwie to nic nie musimy - ta świadomość to właśnie wolność.

piątek, 5 grudnia 2008

Trepcok 2008

Po raz XV robimy Trepcoka - rajd harcerski na około 120 osób. W tym roku  mącimy wodę w Wierchomli. Podobało się?

sobota, 22 listopada 2008

Proszę Państwa - przedstawiam Zimę!



Zrobiło się wietrznie i zimno - aż drzewa posiwiały. Chłód włazi pod ubranie i nie pozwala na dłuższe postoje.
Popołudniem niebo zupełnie mętnieje. Z każdym krokiem przybywa śniegu. Nadchodzi Zima - moja ulubiona pora roku.

Nad Lubaniem chmurzy się i słychać szczęk żelaza.






poniedziałek, 10 listopada 2008

Eliaszówka



Zostawiam wszystko i wsiadam do pociągu na południe. Już sama podróż tą trasą daje klimat. Od dawna chciałem przejść się z Piwnicznej na Eliaszówkę.
Początek jest widokowy. Później szlak zaczyna tajniaczyć po lesie. Z Eliaszówki schodzę przez Obidzę i Wielki Rogacz na Niemcową. Rano zbiegam czerwonym szlakiem do Rytra. Jest rześko i mocno wieje.
Dwa dni w górach i nie odczuwam samotności - góry smakują inaczej i wcale nie gorzej. Czyżby kolejny etap? A może to już zdziwaczenie?

niedziela, 9 listopada 2008

Skamieniałe Miasto



Słoneczny i ciepły długi weekend. Jestem z Szymkami ze Śląska w rezerwacie Skamieniałe Miasto. Patrzę na obrazek i znowu pojawia się pytanie - dlaczego?
Dlaczego w takim miejscu młodzi ludzie nie mogą się wspinać? Dlaczego rezerwat przyrody nieożywionej? Czy buldering powoduje aż takie zniszczenie, że trzeba tego zabronić?

niedziela, 19 października 2008

Zimna woda



Przyszły wietrzne dni. Nawet momentami można wejść w ślizg. Mogłem tylko cieszyć się ślizgami Dziadka, bo antybiotyk nie pozwolił mi wejść do wody.

piątek, 10 października 2008

Gonimy jesień



Szukanie miejsca na tegoroczny Trepcok zawiodło nas do Wierchomli. Tutejsza szkoła jest mała i klimatyczna. Po załatwieniu formalności z panią dyrektor idziemy w góry.
Jest pięknie - ciepło, słonecznie i bardzo kolorowo. Z Wierchomli idziemy dziko na Halę Łabowską. Z Łabowskiej już szlakiem na Cyrlę. Kuchnia na Cyrli jest najlepsza. Następnego dnia Koza z Wiśnią schodzą na pociąg. Odprowadzam ich do Rytra i wracam na Cyrlę z Włatcami Móch. Jest wesoło i jest Jesień - wszędzie.







 






 


piątek, 5 września 2008

Rysy



Droga do Morskiego Oka zamknięta. Zatem jest szansa, że o tej porze roku nie będzie tutaj ludzi. I rzeczywiście ludzi w Moku niewiele.
Po trzech dniach rypanki wcale nie chcę wracać do domu i nauczyłem się, że:
- samemu na Rysy idzie się łyso,
- zepsute kolano ratuje maść końska,
- jak chodzi o nocleg to lepsza od pokoju jest podłoga,
- impreza może pojawić się niespodziewanie.


Grzesiek wszystkich pozdrawia.






sobota, 23 sierpnia 2008

Rejs



Za namową Zbyszka - przez tydzień moczymy się w mazurskich jeziorach. Czarterujemy wielką łajbę. Wieje jak cholera i jest zimno - tak jak lubię. Do tego nowa załoga daje czadu.
Płyniemy z Giżycka do Węgorzewa. Następnie wracamy cumując po drodze na jeziorach Święcajty i Dobskim. Potem prosto na kanały aż do Mikołajek. A wszystko okraszone bo każdy marynarz kląć musi!


Pierwszy nocleg na jeziorze Kisajno.



Rychu myje gary.



Spontaniczna impreza w Węgorzewie.



Kamyk.



Wiało jak jasna cholera!



Regaty.



Zbychu jest twardy i deszczu się nie boi.


Entuzjazm załogi.



Ostatnia noc na jeziorach.



sobota, 9 sierpnia 2008

Windsurfing w Chorwacji



Jak może wiać na Półwyspie Paljesac? - zajebiaszczo! Jak długo można utrzymać bom w rękach przy takim wietrze? - nie długo. Gdy dodać do tego falę, to robi się masakra po chorwacku!
Wszyscy Chorwaci - jak jeden mąż - mają twarze zakapiorów. Dlaczego? - niewiadomo. Jedziemy by szkolić się w polskiej szkole windsurfingu na półwyspie Paljesac. Szkoła okazuje się porażką - instruktorka ma w głębokim poważaniu kursantów a sprzęt szkoleniowy pozostawia wiele do życzenia. Zatem bierzemy pierwsze lepsze drzwi od stodoły i na wodę. Niektóre dni są tak wietrzne, że drzwi od stodoły zamieniają się w torpedę. W takie dni strach dotykać naszej deski - zamienia się w odrzutowca.

Trasa dojazdu: Gorlice, Konieczna, Koszyce (SK), Miszkolc (HR), Budapeszt , Zagrzeb (CRO), Makarska, Ploce, promem do Trpanji, Orebic.








Promem z Ploce skracamy drogę na półwysep.






Pierwsze starcie z silnym wiatrem.



Plaża, słońce, czysta woda - po prostu porażka.



Korczula - wyspa Marco Polo.



Staszku startuje.



























Czerwone dachy Orebic'a.