Zostawiam wszystko i wsiadam do pociągu na południe. Już sama podróż tą trasą daje klimat. Od dawna chciałem przejść się z Piwnicznej na Eliaszówkę.
Początek jest widokowy. Później szlak zaczyna tajniaczyć po lesie. Z Eliaszówki schodzę przez Obidzę i Wielki Rogacz na Niemcową. Rano zbiegam czerwonym szlakiem do Rytra. Jest rześko i mocno wieje.
Dwa dni w górach i nie odczuwam samotności - góry smakują inaczej i wcale nie gorzej. Czyżby kolejny etap? A może to już zdziwaczenie?