Za namową Zbyszka - przez tydzień moczymy się w mazurskich jeziorach. Czarterujemy wielką łajbę. Wieje jak cholera i jest zimno - tak jak lubię. Do tego nowa załoga daje czadu.
Płyniemy z Giżycka do Węgorzewa. Następnie wracamy cumując po drodze na jeziorach Święcajty i Dobskim. Potem prosto na kanały aż do Mikołajek. A wszystko okraszone bo każdy marynarz kląć musi!
Pierwszy nocleg na jeziorze Kisajno.
Rychu myje gary.
Spontaniczna impreza w Węgorzewie.
Kamyk.
Wiało jak jasna cholera!